Lesław Chruściel

alt

Wystartowałem około 15:30.

W czasie lotu doznałem uczuć, jakbym był po dawce kokainy. Wprawdzie nigdy żadnych narkotyków nie brałem, ale...
Muszę się poprawić: Czułem się i zachowywałem, jak po dawce kokainy.
Wykręcając bąble, wyśpiewywałem wszystkie piosenki, które pamiętałem od czasów przedszkola.

Uczucie szczęścia było przeogromne, zwłaszcza, że wprowadzając lotnię w zakręt, świadomie trzymałem sterownicę dwoma palcami.

Żadnego przenoszenia ciężaru w celu zmiany kierunku lotu. To było tak piękne, a najważniejsze, że na tych bąblach utrzymałem się z 30 minut w powietrzu. To jest po prostu bajka.

 





Ale od początku:

Mamy 6 marca, a ja mam za sobą zaliczony początek sezonu.

Swego czasu latałem zimą, ale to już było bardzo dawno temu.
A oto jak doszło do tych zimowych (bo mamy jeszcze prawie dwa tygodnia zimy przed nami) dwóch lotów za wyciągarką. Oczywiście w Bassano czy w Hiszpanii latają już na termice, ale północna strona Alp jest jeszcze mocno zimowa.

Na stronie DHV ukazał się w lutym komunikat, że A-I-R urządza w Bad Toelz imprezę, na której można zapoznać się z produktami firmy A-I-R (sztywnopłaty), jak również z motorem elektrycznym produkcji Toni Roth. Ten krótki komunikat przeleciałem, przeglądając stronę DHV i nie poświęciłem mu większej uwagi. A to był błąd...

Przychodzi piątek wieczorem, a tu telefon. Piotrolot: "To kiedy jutro (czyli w sobotę) wyruszamy?"
W piątek moje samopoczucie nie było najlepsze, odczuwałem jakby początek grypy, więc odpowiedziałem, że sobotę to ja raczej spędzę, kurując się w łóżku. I tak było, sobota mijała, ja po aspirynach i litrach wypitych różnych płynów (poza tymi procentowymi), ale myślami byłem w Bad Toelz. Późnym popołudniem już nie wytrzymałem - telefon do Piotrolota. Jego krótkie sprawozdanie – sam w tym dniu nie polatał, ale ponoć wyciągnął wszystkie informacje od Toniego, dotyczące trymowania motoru moskito. Piotrek wymarzł w tym dniu przy tym strasznie, więc na koniec rozmowy nie przejawiał specjalnej ochoty do powtórzenia wycieczki do Bad Toelz następnego dnia. Ja w tym momencie też nie.

Nadchodzi niedziela - mój dyżur śniadaniowy, więc od rana jestem na nogach, co 5 minut obserwując niebo. O 9:30 nie wytrzymuję i dzwonię do Piotra. Pomimo lekko jeszcze zaspanego głosu, natychmiast podchwyca moją propozycję wspólnego wypadu do Bad Toelz. W Monachium w chwili wyjazdu było słonecznie, ale czym bliżej gór, tym bardziej robiło się szaro, mgliście i ponuro. Krótko przed lotniskiem, na które dotarliśmy około 13:00, widzimy już wiszącego w powietrzu glajta i Atosa. Przypuszczam, że podstawa chmur wynosiła jakieś 1000m, ale słońca to już przez resztę dnia nie zobaczyliśmy. Moim pierwszym celem było oblatanie nabytego w zeszłym roku Merlina, więc od razu rozpocząłem jego składanie. Pomimo mojego zimowego treningu, siła moich mięśni rąk doprowadzała mnie do rozpaczy – to znaczy brak tej siły. Końcówki skrzydeł bez czynnej pomocy Piotrolota chyba bym nie zamontował. No ale koniec zanudzania.

Impreza w Bad Toelz polegała na tym, że można się było zgłosić na miejscu i oblatać Atosa z napędem elektrycznym. Trzeba było tylko się przełamać. Najpierw miało miejsce teoretyczne przegotowanie i krótka instrukcja obsługi napędu. A potem już tylko praktyka. W Niemczech DHV bardzo intensywnie nad tym pracuje, aby napęd elektryczny został uznany jako pomoc startowa, czyli jako coś w rodzaju windy. Korzyści z tego płynące byłyby nie do policzenia. Po krótkim przyuczeniu dostajesz wpis z uprawnieniami do startu z motorem elektrycznym. Nie potrzeba, tak jak w przypadku Mosquito, praktycznie drugiej licencji na ultralekkie statki powietrzne. Ale to wszystko przepychane jest dopiero przez niemieckie urzędy.

Byliśmy świadkami kilku startów, z których tylko jeden skończył się lekkim przywaleniem w glebę. Ja widziałem już tylko Atosa opartego jednym skrzydłem o ziemię, z ciągle włączonym silnikiem, napędzającym śmigło. Jak wielkimi stratami skończył się ten nieudany start, nie mogę powiedzieć. Wydaje mi się, że po dwóch godzinach było wszystko znowu naprawione.

Wracając do mnie, wystartowałem na Merlinie z wózka za wyciągarką. Ciekawe jest to, że przy starcie z wózka mocowany bylem tylko jedną liną, idącą pod sterownicą. Start, lot i lądowanie odbyły się bezproblemowo – no lądowanie nie musiało się skończyć lekkim podparciem nosa lotni o ziemię. Po lądowaniu, żeby nie zamarznąć, złożyłem Merlina do pokrowca, a potem zacząłem rozglądać się za możliwością przetestowania Atosa VQ. Niestety Merlin Piotrolota po przeróbce przeprowadzonej przez Seedwings, nie dal się złożyć. Wybudowa jednego bloczka spowodowała, że żaden z nas nie dysponował wystarczającą silą, aby lotnię naciągnąć. Pozostało mi tylko motywować Piotrka do zmobilizowania się i wykonania lotu na Atosie – co też mi się udało.

Po wylądowaniu Piotrolota, wykonałem jako ostatni w tym dniu lot za wyciągarką... na Atosie VQ.
Wystartowałem około 15:30. W czasie lotu doznałem uczuć jakbym był po dawce kokainy. Wprawdzie nigdy żadnych narkotyków nie brałem ale... muszę się poprawić: czułem się i zachowywałem, jak po dawce kokainy. Wykręcając bąble, wyśpiewywałem wszystkie piosenki, które pamiętałem od czasów przedszkola. Uczucie szczęścia było przeogromne, zwłaszcza, że wprowadzając lotnię w zakręt, świadomie trzymałem sterownicę dwoma palcami. Żadnego przenoszenia ciężaru w celu zmiany kierunku lotu. To było tak piękne, a najważniejsze, że na tych bąblach utrzymałem się z 30 minut w powietrzu. To jest po prostu bajka.

Rozmawiałem ze starszym lotniarzem, twierdził on, że po roku latania na sztywnopłatach, przesiadka na lotnie standardowe jest już prawie niemożliwa bez ponownej nauki latania na lotniach szkolnych.
Niestety do lotu z motorem elektrycznym już nie doszło. Może gdybym był na miejscu w sobotę i niedzielę, zaliczyłbym to cacko. W przyszłości postaram się takiej okazji więcej nie przeoczyć.



A teraz trochę szczegółów odnośnie napędu:

Silnik: bezszczotkowy, bez skrzyni biegów (jako techniczne "zero" nie wiem, co sie za tym ukrywa... może ktoś wytłumaczy, jak działa silnik bezszczotkowy...)
Regulator: Motor Management System, zaprojektowany przez Geiger Engineering
Bateria: 17-komórkowa Lithium Polymer 41 Ah, szybko-ładowalna
Śmiglo składane: 1,4 m
Ciąg: max 61,5 kp
Ciężar kompletny: 28 kg
Dane lotne:
Wznoszenie: 1,8 m/s
Wys.max: okolo 1200M
Czas pracy motoru: 11 min
Tłumaczenie bez gwarancji poprawności, wszelkie uwagi mile widziane.
Zródła:

http://www.a-i-r.de/ger/air_04.php?kat=116&gp=4&stl=Motorisierung

http://www.geigerengineering.de/avionik/anwendungen-fotogalerie/#c101

 






Leslaw i jego nowy nabytek - Merlin. Foto by Piotrolot
alt





Piotrolot przed startem na Atosie. Foto by Leslaw
alt





Leslaw przed startem na Atosie VQ. Foto by Piotrolot
alt





Leslaw - start i lądowanie na Merlinie

alt







Leslaw - start i lądowanie na Atosie VQ

alt